Kiedy zaczęłam czytać "Cesię" miałam nieodparte
wrażenie, że zawiązanie fabuły przypomina mi jakąś inną książkę. I
przypomniałam sobie - "Bułeczkę" Jadwigi Korczakowskiej.
"Cesia" to taka "Bułeczka" dla nieco starszych czytelników.
Tu też mamy dziewczynkę, która wychowywała się od dziecka na wsi i nagle
zostaje rzucona, niemal sama, w środek dużego miasta. Ciągle mnie zaskakuje, że
zaledwie 50 lat temu nikt się specjalnie nie patyczkował z psychiką dziecka.
Zupełnie nikt dorosły nie zastanowił się, jak taka zmiana może być odbierana
przez jej nie tyle podmiot - co przedmiot. Dziecko ma robić to, co dorośli
zdecydowali dla jego dobra i jeszcze to doceniać. Żadnych traum. Na szczęście
Cesia, dzielna dziewczyna, poradziła sobie, zacisnęła zęby i poszła do przodu.
Cesia mieszkała od
urodzenia na wsi, w Modrzanach, w domu dziadków, razem z tatusiem, ich synem, i
mamą, pielęgniarką. Matka była "miastowa", warunki higieniczne wsi ją
przerażały, a to kura łazi po stole, a to dziecko chrupie niedokładnie obraną
marchewkę... Po tragicznej śmierci męża nie miała ochoty dłużej tkwić u
teściów, przeniosła się do miasta, a Cesia kolejne trzy lata spędziła z
dziadkami. Wreszcie mama przysłała list, nakazując Cesi przyjechać do siebie,
do Krakowa, gdzie miały zamieszkać wspólnie. Niestety, na miejscu okazało się,
że to "wspólnie" to dopiero za jakiś czas. Chwilowo Cesia została
ulokowana u znajomej matki, wdowy z dwójką dzieci. Z niezbyt sympatyczną
dwójką, dodajmy, gardzącą "wsiową" lokatorką. Chęć bycia blisko matki (dość nieczułej według dzisiejszych standardów, ale dziecka się nie wyrzekła, wikt i opierunek zapewniła, więc może się nie znam..) sprawiła, że Cesia zdecydowała się wytrwać, mimo niespełnionych nadziei i tęsknoty za dotychczasowym domem.
Po licznych i dość nieprzyjemnych przygodach, Cesia zaczęła odnajdywać swoje miejsce w tej układance.
Nawiązała pierwsze znajomości, ze stolarzem, mieszkającym w tym samym budynku,
z cygańskim chłopcem (bardzo mnie zdziwił - pozytywnie - wątek Laszlo, mam
wrażenie, że Cyganie są zupełnie nieobecni w polskiej literaturze dla dzieci),
z Wiesią, dziewczynką z tej samej klasy, mieszkającą w domu dziecka. Żyła
jednak nadal wspomnieniami - bardzo urokliwe są opisy życia na wsi w tej aż
sama miałam ochotę porzucić miasto, kiedy je czytałam. I chociaż jej miejskie
życie coraz lepiej się układało - w bliskiej perspektywie pojawia się szansa na
mieszkanie z mamą i - niestety - jej nowym mężem (co Cesia zniosła mężnie),
to całą swoją przyszłość wiązała z Modrzanami, porywając tą wizją jeszcze kilkoro swoich przyjaciół.
Autorka, Natalia Rolleczek (ur. 1919), to jedna z najbardziej znanych
polskich pisarek dla dzieci z okresu PRL, ale jakimś cudem zupełnie mnie w
dziecinstwie ominęły jej książki - z chęcią nadrobię.
Natalia Rolleczek, Cesia, Nasza Księgarnia, Warszawa 1971
ilustr. Maria Uszacka
Czytałam tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTylko potem się zniszczyła, ze starości :(