Ominęła mnie w dzieciństwie Mary Norton - wielka szkoda. Za to pierwszy tom, który kupiłam przyszłościowo dla córki (skuszona ilustracjami Emilii Dziubak, którą wielbię), połknęłam w jeden dzień i jestem zachwycona. Rzadko zdarzają się powieści dla małych czytelników, które dorosły może czytać bez odrobiny taryfy ulgowej, "no bo to przecież jest dla dzieci, więc ciut uproszczeń, trochę naciągania można zrozumieć". Ale się zdarzają, a to właśnie przykład. Nie dość, że nie musiałam przymykać oka, to jeszcze natrafiałam na smaczki dla dorosłych, choćby - nazwijmy to - efekt kieliszka madery ;) Dawno nie byłam taka uszczęśliwiona, jak wtedy, kiedy się zorientowałam, że pisarka stworzyła kolejne cztery tomy o Pożyczalskich. Mam nadzieję, że wszystkie są równie dobre.
A o czym jest książka? O pewnym domu.
To był idealny dom dla Pożyczalskich, pełen skrytek, w których można się schować, i nieużywanych drobiazgów, które można łatwo pożyczyć, ale z niewielką liczbą mieszkańców: tylko stara ciotka Zofia, która prawie nie ruszała się z łóżka, jej służąca Dorota i ogrodnik Felicjan. No i nie było w nim kota. Co prawda Pożyczalskich też tu było niewielu - z licznej populacji została tylko jedna rodzina: Strączek i Dominika Zegarkiewiczowie oraz ich córka Arietta. Maleńcy ludzie, ot kilkanaście centymetrów wzrostu, żyjący z tego, co udało im się - jak to nazywali - pożyczyć od dużych ludzi. Oczywiście musieli przy tym zachowywać ostrożność, bo choć duzi ludzie byli z pewnością stworzeni tylko po to, by zapewniać dobra Pożyczalskim, to jednak mieli nieprzyjemny zwyczaj uznawania dostrzeżonych ludzików za szczury i sprowadzania kotów oraz szczurołapów.
Pożyczalscy wiedli przyjemne i wygodne życie w swoim mieszkanku pod podłogą domu - choć dość samotne, co ciążyło głównie 13-letniej Arietcie, wyrywającej się na świat zewnętrzny, wbrew swojej bardzo zachowawczej matce. Dominika prowadziła dom, Strączek wyprawiał się na pożyczalskie łowy, a Arietta pisała dziennik i marzyła o innym życiu. Tak to wyglądało do czasu, kiedy w domu zamieszkał Chłopiec, który okazał się dla małych ludzi dobroczyńcą i przekleństwem zarazem.
Mary Norton, angielska aktorka teatralna, zaczęła pisać książki dopiero
kiedy na świat przyszły jej dzieci. Zadebiutowała powieścią dla dzieci
"Gałka od łóżka" (The Magic Bed Knob; or, How to Become a Witch in Ten Easy Lessons) w
1943 r., dwa lata później wydała jej drugi tom. Dopiero w 1952 r.
ukazał się pierwszy z pięciu tomów Pożyczalskich "Kłopoty rodu
Pożyczalskich" (The Borrowers), za który otrzymała The Carnegie Medal, angielską nagrodę literacką za książkę dla dzieci lub młodzieży.
W Polsce "Kłopoty rodu Pożyczalskich" ukazały się po raz pierwszy w 1961 r. w Naszej Księgarni, a po niej kolejne cztery tomy, wszystkie w równie paskudnych okładkach, jak ta obok. Kolejne wydanie było już wizualnie przyjemniejsze - w serii Klasyka Dziecięca wydawnictwa Prószyński i ska. Ostatnie wydanie to moim zdanie wizualne cacko - doskonały papier, skład, ilustracje oprawa - brawa należą się Wydawnictwu Dwie Siostry.
Wszystkie wydania opierały się na tłumaczeniu Marii Wisłowskiej, bardzo dobrym, choć dziwne rzeczy dzieją się w nim z imionami bohaterów. Arietty pozostaje na szczęście Ariettą, ale jej ojciec Pod jest Strączkiem, a jego żona Homily - Dominiką (rozumiem odniesienie się do słowa "home", ale i tak polskie imię dziwnie nie współgra ze Strączkiem). Dalej mamy wujka Henryka - w oryginale Hendreary, i jego żonę Lucy (angielskie imię, a w oryginale w ogóle Lupy) i ich córkę Eggletinę, wcale nietłumaczoną. Dla przeciętnego czytelnika to pewnie nie ma znaczenia, ale ja się akurat lubię czepić niejednolitego przekładu imion ;)
Powieść była wielokrotnie ekranizowana, ale jedyna warta obejrzenia wersja to japońska animacja z 2010 r. pt."Tajemniczy świat Arietty", wyprodukowany przez Studio Ghibli.
Poza tym istnieje dość wierna ekranizacja z 1973 r., która bardzo się już zestarzała wizualnie, dwa sezony miniserialu BBC z 1992 r., uwspółcześniona amerykańska adaptacja z 1997 r., w której małych Pożyczalskich gania po całym domu agent nieruchomości (sic!) i również uwspółcześniona adaptacja BBC z 2011 r. w klimatach świątecznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz